KAYAH
Staram się dawać ludziom i radość, i refleksję
Odkąd w 1988 r. przebojem (dosłownie!) wdarła się na polską scenę muzyczną, nie zwalnia tempa i co chwila zaskakuje. Ma na swoim koncie kilkanaście płyt solowych i we współpracy z innymi artystami, a niektóre jej utwory zyskały status kultowych - choćby debiutancki „Córeczko”, nagrany wspólnie z Goranem Bregoviciem „Prawy do lewego”, energetyczny „Testosteron” czy wyśpiewany z Viki Gabor „Ramię w ramię”, którego klip odtworzono ponad 55 milionów razy na YouTube. Lista wylansowanych przez nią piosenek liczy co najmniej kilkadziesiąt pozycji i jest równie długa, co liczba nagród, które otrzymała podczas swojej 35-letniej kariery. I choć jest osobą niezwykle zajętą, Kayah znalazła kilka chwil, żeby odpowiedzieć na pytania Tatra Premium Magazine.
Ewa Szul-Skjoeldkrona: Co dobrego u Pani słychać? Zawodowo i życiowo?
Kayah: Pędzę, stale pędzę. Po dość domowym początku roku, teraz nadrabiam zawodowe zaległości. Przez ostatnie miesiące praktycznie codziennie jestem w innym mieście, choć staram się zawsze na noc wracać do siebie. Zdarzyło się tak, że w poniedziałek byłam z zespołem w Wenecji, w piątek graliśmy w Edynburgu, a w środku tygodnia daliśmy jeszcze koncerty w Polsce. Tak więc wszyscy jesteśmy przemęczeni.
Prywatnie też mam zawieruchę, ale o takich przeżyciach wolę śpiewać niż mówić, więc pewnie wypowiem się na nowej płycie.
Jakie ma Pani plany muzyczne na najbliższe miesiące? Czy planuje Pani nową płytę w najbliższym czasie? Przy okazji nadmienię, że bardzo podobał mi się singiel „Odnaleźć siebie” i teledysk do niego - mam ten utwór na mojej ulubionej playliście.
Dziękuję :)
Tak, piszę teraz teksty na nową płytę i odbywam sporo spotkań w studiu, żeby krystalizować pomysły. Przez lata nazbierało mi się ich całkiem sporo w głowie i są bardzo różnorodne. Póki co koncertuję jednak jak szalona, więc aktualnie mam małą przerwę w działaniach studyjnych.
O jaką piosenkę najczęściej proszą fani podczas koncertów? Czy jest taki utwór, którego Pani nie lubi śpiewać, a fani chcą go słuchać?
Oczywiście! „Prawy do lewego” jest najczęstszą prośbą i od kilku lat już najrzadziej spełnianą. Mam przecież całą masę innych przebojów, choćby takich jak najnowsze „Ramię w ramię”, „Królestwo Kobiet” czy „Po co”, i fani to doceniają. Wiem jednak, że każdy artysta ma swojego Hansa Klossa - grający tę postać Stanisław Mikulski był przecież wybitnym aktorem o wielkim talencie, a w oczach wielu osób ta rola zdefiniowała go na lata.
Ja nie chcę być i nie jestem artystką jednej piosenki. I zupełnie szczerze wyznam, że czasem opadają mi ręce, gdy zgłasza się do mnie ta czy inna telewizja i prosi mnie o wykonanie tych samych piosenek. Jest mi zwyczajnie żal wartościowych utworów o głębokiej treści, które są pomijane tylko dlatego, że nie były aż tak wielkimi przebojami.
Na szczęście fani - do których się zaliczam - kochają Panią za wiele, wiele utworów. Ja bardzo lubię nagraną w latach 90. „Supermenkę”, w której przez jeden dzień chciałaby Pani być mężczyzną. Gdyby dziś mogła Pani wybrać jedną supermoc, co by to było i dlaczego?
Chciałabym umieć leczyć ludzi. Czuję się taka bezsilna wobec trudnego losu wielu. Mogłabym też leczyć z nienawiści, zazdrości, złorzeczenia, złości?
W swoim dorobku ma Pani liczne muzyczne współprace. Od czego zależy, czy wejdzie Pani w dany projekt?
Muszę czuć, że dany utwór jest mi bliski, zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej. Muszę też czuć chemię z partnerką lub partnerem do duetu. Bez tego ani rusz.
Pani koncerty są bardzo energetyczne - publiczność żywiołowo reaguje na Panią i na zespół. Co takiego ma w sobie Kayah, że podrywa ludzi z krzesełek?
Staram się dawać ludziom i radość, i refleksję. Prowadzę koncert tak, by przemycać także rzeczy istotne, jak miłość, życzliwość, pokój czy patriotyzm. Lubię, gdy ludzie na moich koncertach świetnie się bawią, a jednocześnie po wyjściu mogą jeszcze trochę pomyśleć o tym, co usłyszeli i zobaczyli.
Jesteśmy czasopismem, którego motywem przewodnim są Tatry i Podhale, dlatego teraz na chwilę porzucę pytania o muzykę i zapytam: czy lubi Pani Podhale? Czy często bywa Pani w Tatrach?
Kocham Tatry! Żadne inne góry nie robią mojemu sercu tego, co robią mi przepiękne Tatry. Dlatego z miłości do regionu, kultury, folkloru i ludzi kupiłam dom na Podhalu, który jest moim oczkiem w głowie. Kocham w nim być i z przykrością stwierdzam, że goszczę tam zbyt rzadko. Tym bardziej że chodzenie po dolinkach, pośród dzikiej przyrody i cudownych zwierząt, wpływa na mnie kojąco.
Którą porę roku w Tatrach lubi Pani najbardziej?
Jesień. Wszędzie jesień. Wtedy się urodziłam i już taka ze mnie melancholijna, listopadowa dziewczyna.
Wspomniała Pani, że lubi chodzić po dolinach. Czy ma Pani ulubione miejsca w Tatrach?
O tak, kocham dolinki. Najczęściej można mnie spotkać w Strążyskiej albo Chochołowskiej, gdzie najpierw pędzę na rowerze, a potem jem zupkę serwatkową u Zięby.
Skoro zahaczyłyśmy o temat kuchni, proszę nam zdradzić, czy lubi Pani podhalańską kuchnię i czy ma Pani swój ulubiony podhalański smak.
No właśnie ta zupka jest moją ulubioną podhalańską potrawą. Poza tym kocham żętycę do tego stopnia, że kiedyś śniło mi się, że tak mam na nazwisko. (śmiech)
Jaka jest Kayah na co dzień, kiedy zdejmie swoje sceniczne maski? Co Pani lubi robić? Jak się Pani relaksuje?
Mam takie zaległości w domu, że relaksuję się rzadko. Niemniej, kiedy mam nieco więcej wolnego czasu, uwielbiam robić sobie drenaż limfatyczny nóg. To jest mój czas, moje chwile spędzone ze sobą. Kocham być blisko z moim psem. Razem chodzimy do lasu na długie spacery. Najfajniej jest nam rano - wokół śpiewają ptaki, a ja dodaję sobie do dźwięków natury muzykę relaksacyjną. Odtwarzam ją przez specjalne stereofoniczne słuchawki naramienne, co pozwala mi zanurzyć się w muzyce, nie tracąc kontaktu słuchowego z otoczeniem.
A po powrocie do domu mam swój poranny rytuał, czyli kawkę na tarasie połączoną z podziwianiem mojego magicznego ogrodu.
Jakie cechy lubi Pani w sobie najbardziej?
Lubię siebie za empatię, życzliwość, dobre serce, odpowiedzialność, lojalność i kreatywność.
A druga strona medalu? Co sprawia, że się Pani trudniej żyje?
Nie lubię swojej naiwności, za którą przychodzi mi płacić wysoką cenę, nie lubię mojej abnegacji w stosunku do spraw urzędowych, prawnych i technologicznych?
Skoro wiem już, co Pani ceni i czego nie lubi w sobie, to teraz zapytam o innych. Jakie cechy lubi Pani w ludziach, a z czym jest Pani zupełnie nie po drodze?
Lubię ludzi, z którymi rezonuję, a więc empatycznych, szczerych, pomocnych i bezinteresownych. Nie znoszę głupoty, chamstwa, kłamliwości i zdrady w żadnej postaci.
Kim chciała być Kayah jako dziecko?
Od czwartego roku życia wiedziałam, że będę śpiewać. Miewałam pomysły o studiach archeologicznych czy medycznych, ale ostatecznie wygrała moja pasja do muzyki.
I całe szczęście! Choć zapewne byłaby Pani świetnym archeologiem czy lekarzem, to jednak ja - a zapewne tysiące innych osób też - cieszę się, że wybrała Pani drogę muzyczną. I właśnie tej drogi będzie dotyczyć moje ostatnie pytanie. Z perspektywy wielu lat spędzonych na scenie, jaką radę dałaby Pani osobom, które marzą o tym, żeby zrobić karierę taką jak Pani?
Nie udzielam rad związanych z losem czy osobistymi decyzjami. Wydaje mi się, że po prostu trzeba robić swoje, nie oglądać się na boki, słuchać intuicji i się nie poddawać? Determinacja i cel czynią cuda!
Bardzo dziękuję za rozmowę!