Aktualności

Wyjątkowe spotkanie

Wyjątkowe spotkanie

po 40 latach od pobicia rekordu prędkości na nartach na Kasprowym Wierchu


- Nieco ponad 40 lat temu przez przypadek dowiedziałem się, że ktoś w Krakowie posiada specjalny kask narciarski do prób szybkościowych. Dostałem kontakt i od razu pojechałem. Pożyczyłem kask, który przyniósł mi szczęście ustanawiając rekord prędkości na nartach - wspomina Jacek Nikliński, który w 1979 roku temu ustanowił rekord Polski w  najszybszym zjeździe na nartach. Zawrotna prędkość z Kasprowego Wierchu przekroczyła 180 km na godzinę. Po 40 latach na Kasprowym Wierchu doszło do spotkania właściciela kasku z rekordzistą prędkości. 


To wyjątkowa historia, bo i okoliczności są niespotykane. Rok 1978. Czasy komuny. W sklepach puste półki. O nowoczesnych zjazdowych nartach, butach i profesjonalnym sprzęcie można było tylko pomarzyć. Jacek Nikliński miał marzenie jeszcze bardziej kosmiczne. Pojechać na nartach jak najszybciej. 180,632 km/h - z taką prędkością zjechał w maju 1979 roku z tatrzańskiego Beskidu do Kotła Gąsienicowego. Mimo rozwoju sportowych technologii, rekordu do dzisiaj nikomu nie udało się pobić. Dokonanie tego w końcówce lat 70. stanowiło nie lada wyczyn.- Sprzęt narciarski nie był wtedy dostępny tak jak obecnie.  Gdyby nie kask, który udało mi się pożyczyć, nie byłoby to w ogóle możliwe - wspomina rekordzista. 

Jacek Nikliński, rekordzista Polski w zjeździe na nartach i Jerzy Kaliski, były reprezentant Polski w judo, właściciel narciarskiego kasku, spotkali się po latach na Kasprowym Wierchu. - Kask ma dla mnie wartość sentymentalną. Wygrałem go przed laty we włoskich górach, przy Tofana Di Mezzo, gdzie polska kadra judo przebywała na międzynarodowym mityngu. Wygraliśmy wtedy zawody z włoskimi judokami. Włosi chcieli się zrewanżować i zaproponowali dogrywkę w walce na rękę wystawiając człowieka, który nigdy wcześniej nie przegrał takiej rywalizacji.  Polskę w tym pojedynku na alpejskim szczycie reprezentowałem ja. Włoch przegrał pojedynek  i jako wygraną wręczył mi właśnie ten kask - opowiada Jerzy Kaliski. Dallas, bo taki miał pseudonim sportowy rywal Polaka, jak się okazało był mistrzem Włoch w jeździe szybkościowej na nartach.

 

- Gdy dowiedziałem się, że Jacek Nikliński trenuje do próby ustanowienia rekordu Polski  w jeździe speed ski od razu wiedziałem, że ten kask trzeba pożyczyć, by Jacek zrobił z niego użytek. Nigdy wcześniej jednak nie widzieliśmy się z Jackiem. Dopiero dzisiaj, po 40 latach mieliśmy możliwość spotkania się na Kasprowym Wierchu - mówi Jerzy Kaliski.

Historia rekordu prędkości w zjeździe na nartach powróciła na szczyt Kasprowego Wierchu 24 czerwca 2019 roku. Kask został zwrócony właścicielowi symbolicznie. - Uznałem, że powinien zostać w rękach człowieka, który zrobił z niego znakomity użytek. Sporo sportowych emocji zostało w tym kasku - dodaje Kaliski, który jest wiceprezydentem Międzynarodowej Federacji Instruktorów Narciarskich. 


Rekordzista Polski twierdzi, że jubileuszowy kask nie będzie jedynie ozdobnym elementem jego domowej gablotki. - W 1979 roku nie udało mi się wyjechać za granicę na światowe bicie rekordów, by wbić polską flagę. Teraz choć wiek i zdrowie już nie te same, chciałbym spróbować ponownie założyć ten sam kask i zjechać. Tym razem już nieco wolniej - śmieje się Jacek Nikliński. Polskie Koleje Linowe były gospodarzem spotkania na Kasprowym Wierchu. 



Dodaj komentarz

Komentarze