Znani o sobie

Szlakiem fotografii na Podhalu

O artyzmie versus codzienności w obrazie rozmawiamy z ADAMEM BRZOZĄ, znanym fotografikiem podhalańskim.

 

 

Adamie, to wyjątkowy zaszczyt, gościć na stałe Twoją twórczość na łamach naszego kwartalnika. Twoje nazwisko jest znane nie tylko w Polsce, ale także za oceanem. Czy zdajesz sobie z tego sprawę?

(Adam kiwa głową i się uśmiecha.)

 

Próbuję skontaktować się z Tobą od kilku dni, jesteś nieosiągalny... Czy fotografia zajmuje większość Twojego życia? Innymi słowy, czy jest ona najbliższa Twojemu sercu?

Fotografia zajmuje większość mojego czasu. Jest mi bardzo bliska - to moja pasja, nie praca.

 

Co zainspirowało Cię do wykonywania tego zawodu?

Chęć uwiecznienia wyjątkowych chwil, momentów, by móc się nimi podzielić. Fotografia kieruje całym moim życiem. Każdy wyjazd związany jest z fotografią, czas wolny to też fotografia - tak paradoksalnie odpoczywam.

 

Kiedy podjąłeś decyzję, że fotografia będzie Twoim sposobem na życie?

Tę decyzję podjęli za mnie inni, ja tylko poddałem się jej biernie. W 2000 roku sfotografowałem uroczystość znajomych i otrzymałem za to wynagrodzenie. Później inni zaczęli mnie prosić o zdjęcia i tak się to zaczęło.

 

Czy Adam Brzoza to góral z krwi i kości?

Ludzie mieszkający tutaj uważają za górali tych, którzy z dziada pradziada stąd pochodzą. W zależności od tego, jaką definicję górala przyjmiemy, dla ludzi z reszty Polski będę góralem, dla miejscowych rodzin będę Zakopiańczykiem.

 

Jestem ciekawa - jakie jest Twoje wykształcenie?

Wykształcenie jest prezydenckie - jestem elektrykiem (Adam się uśmiecha). Jeśli chodzi o fotografię, jestem samoukiem. Po piętnastu latach bycia zawodowym fotografem sięgam czasami do artykułów i książek, ale znalezione informacje potwierdzają moje doświadczenie.

 

Fotograf czy fotografik? Przybliżysz różnicę naszym czytelnikom?

Fotografik to fotograf zajmujący się fotografią artystyczną. Ktoś kiedyś w artykule nazwał mnie fotografikiem, ale ja czuję się fotografem, trochę fotoreporterem - człowiekiem, który dokumentuje rzeczywistość i przestrzeń. Moja praca polega na tym, by znaleźć się we właściwym miejscu i właściwym czasie, uchwycić coś ulotnego. Potrafię czekać całą noc na chwilę z odpowiednim światłem, by sfotografować o brzasku rozwijające się krokusy na Kalatówkach.

 

Jesteś znany jako pasjonat gór. Skąd pomysł na fotografowanie "ginących zawodów"?

Doszedłem do wniosku, że to ostatni moment na udokumentowanie niektórych zanikających profesji. Bodźcem bezpośrednim byli bacowie, rzemieślnicy wyplatający kosze z wikliny i kowale. Ich praca jest nierzadko arcydziełem, jest bardzo specyficzna i w XXI w. jest czymś, co zupełnie odchodzi w zapomnienie. Żal byłoby nie utrwalić tak charakterystycznych obrazów w historii. Mało który młody człowiek chciałby wykonywać zarobkowo w naszych czasach taki zawód. To jest ewenement - jak najbardziej warty utrwalenia.

 

Przedstawiasz góry w różnych wymiarach: bajkowe, mroczne, tajemnicze. W której wersji Ty odnajdujesz się najlepiej?

To zależy od tego, jaka pogoda mnie zastanie. Nie siedzę w domu i nie zastanawiam się, w jaki sposób dziś sfotografuję Tatry. Wychodzę w plener, a to, co spotka mnie na miejscu, to zrządzenie losu, które w danej chwili inspiruje ? niezależne ode mnie. Co przyroda daje, to biorę - ja tylko uwieczniam moment.

 

Właśnie - oczekiwanie na właściwy moment. W Twoim przypadku to pewnie dość często samotne chwile?

Moje życie jest mocno wypełnione ludźmi, mam bardzo mało czasu dla siebie. Gdy wychodzę w góry i mogę posiedzieć sam osiem godzin, traktuję to jako formę relaksu. Samotność kojarzy mi się raczej z hasłem: samotny miesiąc na Spitsbergenie. To nie jest więc samotność, gdy znikam na dwa, trzy dni. To jest odpoczynek.

 

Dużo podróżujesz - co decyduje o kierunku Twoich wypraw?

Odwiedziłem wiele miejsc: Indie, Nepal, Skandynawię, Europę. Cóż, o wyborze miejsca moich wypraw decyduje redakcja albo ja sam. Do kierunku podróży zachęcają mnie również fotografie czy relacje z innymi podróżnikami. By sfotografować zorzę polarną, odwiedziłem Norwegię. Bilet lotniczy zarezerwowałem miesiąc wcześniej, nie rezerwując hotelu. Na miejscu wypożyczyłem samochód, sprawdziłem pogodę i przejechałem 500 km w jeden dzień pod kołem biegunowym, by znaleźć miejsce, z którego jak najskuteczniej oddam na fotografii bogactwo zorzy polarnej.

 

Wyjazdy bywają różne - na ile ważne jest Twoje przygotowanie kondycyjne?

W Norwegii posłużył mi samochód. Wędrując po Tatrach, muszę liczyć na swoje nogi. Kierując się na Szpiglasowy Wierch, w celu sfotografowania wschodu czy zachodu słońca, turysta potrzebuje około sześciu godzin, poruszając się zgodnie z mapą. Ja przemierzam trasę do Morskiego Oka w czterdzieści minut. Stamtąd już tylko godzina piechotą do celu. To w moim wydaniu bieg lub marszobieg. Pamiętam, że pokonanie trasy z Koziego Wierchu do Doliny Pięciu Stawów zajęło mi około trzydziestu minut. Gdybym nie miał dobrej kondycji, nie mógłbym tego zrobić.

 

No dobrze, a góry zimą? Jak pracujesz w takich warunkach? Czy sprzęt wówczas wymaga jakiejś szczególnej ochrony i traktowania?

Zdecydowanie preferuję niskie temperatury i wyjazdy w okresie zimowym. Przez lata wypracowałem metody odpowiedniej ochrony sprzętu. W czasie zamieci śnieżnej nie zmieniam obiektywu, ewentualnie mogę zabrać drugi aparat lub zakładam uniwersalny obiektyw. Baterie przechowuję w kieszeni, by nie zamarzły. Ochrona sprzętu to obszerny temat na osobny artykuł - prowadzę szkolenia w tym zakresie.

 

Od jakiegoś czasu rozwija się mocno fotografia "mobilna". Aparaty dostępne są w każdym telefonie. Jaki masz stosunek do tego rodzaju fotografii?

Nie staję okoniem, ale płynę z falą. Osiem lat temu na Kopie Kondrackiej podczas zachodu słońca wiatr porwał mi aparat ze statywem i uderzył nim w skałę. Niestety pękła płyta główna i nie mogłem zrobić zdjęcia. Gdybym w tamtej chwili miał przy sobie telefon z aparatem, mógłbym zrobić zdjęcie godne opublikowania w waszej gazecie. Istnieje taka opinia, że najlepszy aparat to ten, który mamy przy sobie. Aparaty mobilne z powodzeniem używane są w naszych czasach do profesjonalnych celów - to bardzo popularny trend. Będę realizował projekt z liderem z branży elektronicznej, który też opiera się na fotografii mobilnej.

 

Czy jest coś, co ciągle zaskakuje Cię w fotografii?

Zawsze znajdą się jakieś nowe tematy, które próbuje zgłębiać. Ciągle doskonale swoje umiejętności. Wiem, w jakich kwestiach doszedłem do perfekcji, nad którymi mógłbym popracować lub co nowego wprowadzić. Staram się eksperymentować.

 

A teraz zerknijmy z drugiej strony. Jak Ty czujesz się przed obiektywem aparatu i kamery?

Nie mam z tym żadnego problemu. Będąc po stronie wizjera obserwuję, jak ludzie zachowują się przed nim i to pomaga mi wyciągać wnioski. Czuję się swobodnie.

 

Miałam przyjemność stać przed Twoim obiektywem. Atmosfera, którą kreujesz, jest wyjątkowo ciepła. Jakie cechy powinien posiadać dobry fotograf?

Dobrze zauważyłaś, nawiązanie kontaktu to kwintesencja pracy z drugim człowiekiem. Jeśli fotografowana osoba nie poczuje się swobodna, zdjęcie nie będzie naturalne - a ja nie oddam głębi osobowości, czy powagi sytuacji, którą chcę uchwycić. Każdy dobry fotoreporter zwraca na to uwagę.

 

Rozmawialiśmy kiedyś i wspominałeś, że Twoje dzieci uwielbiają obiektyw i kamerę - pójdą śladami taty?

Najstarsza córka robi zdjęcia aparatem cyfrowym. Ma dobre oko, potrafi niesamowicie uchwycić kadr - ona zdecydowanie ma predyspozycje do wykonywania tego zawodu. Gdy zauważyłem, że podoba jej się to, co robi, podarowałem jej aparat, później obiektyw. Dalej rozwija się w tym kierunku. Dzieci mnie obserwują, ale i tak będą robiły to, co same uznają za interesujące. Jeśli będą chciały fotografować, to świetnie, ale ja nie naciskam.

 

Rodzina wspiera Cię w realizacji marzeń?

Oczywiście, że rodzina wspiera, bez niej pewnie nie byłoby wielu fotografii.

 

Według Ciebie drony to przyszłość czy teraźniejszość w fotografii? W jakich projektach się sprawdzają?

Drony to przyszłość i teraźniejszość. Robotyka rozwija się, staje się coraz bardziej zminiaturyzowana. Drony sprawdzają się w większości projektów - w fotografii architektury, ale też podróżniczej. Jeśli robię dokument, krajobraz, obiekt, wówczas drony dają mi możliwość spojrzenia na obiekt z innej perspektywy.

 

Kto jest Twoim guru wśród fotografów?

Jakieś dwadzieścia lat temu Ryszard Ziemak, który jest fotografem Tatr, był dla mnie nauczycielem. Rozmawiałem z nim, dopytywałem o wiele rzeczy. To była jedyna osoba stąd, która była dla mnie inspirująca. Wtedy nie kupowałem albumów, nie korzystałem z Internetu, nie było Facebooka. Teraz obserwuję paru fotografów ze świata - z Kanady, z Azji - ich zdjęcia zachęcają mnie do podróży i fotografowania. Wiem, że moje fotografie też są inspiracją dla innych i to cieszy.

 

Proszę Cię o kilka porad dla osób chcących rozpocząć przygodę z fotografią.

Nie zniechęcać się, eksperymentować, trenować i doskonalić możliwości. Gdy zaczynałem, dysponowałem 36-klatkowym filmem na dwie wycieczki. Wykonując zdjęcie, zapisywałem parametry w zeszycie. Po wywołaniu zdjęć, analizowałem, jakich parametrów użyłem - dzięki temu z każdym wyjazdem posiadałem większą wiedzę co do ustawień aparatu w konkretnych warunkach. W dzisiejszych czasach widzimy zdjęcie zaraz po wykonaniu, to niestety nie zachęca ludzi do praktyki i nauki.

 

Twoje życzenie na przyszłość?

Zdrowie i kondycja do nieustannego łapania chwil aparatem i nie tylko.

 

Dziękuję za poświęcony czas - obcowanie z Twoimi fotografiami, jak i przebywanie w Twoim towarzystwie, to niekłamana przyjemność.

 

 

AUTOR: Dominika Bukład

Dodaj komentarz

Komentarze